Aha.
Tak.
Nie u mnie.
Glutu, co to jak dżdżownica zapowiadał falę wymiotów - wyniesiony na
zewnątrz (ha! zdazylam! ) zapomnial, ze chcial sie wyrzygąc - zwiedzał.
Rzygał za to w domu, zaraz po powrocie, kiedy akurat wyszłam do kuchni.
Kubuś - moj konski przyjaciel tak zaplątał się w linke od pastucha (że jak??? że one sie boją tych linek??? kon by sie usmial!), że gdy weszlam na padok to kon miał tę linkę wszędzie - dookoła każdego kopyta razy 5, dookoła głowy, a w tym wszystkim jeszcze wplątany jeden z palików (reszta zdeptana jego słodziutkimi nóziami) - i on wyobraźcie sobie Panstwo - nic kompletnie sobie z tego nie robil, gdyż on akurat MUSIAL wyjadac listki spod ogrodzenia..
W czasie kiedy w ogole zauwazylam cyrk z Kubusiem bylam akurat z młodym na spacerku, ale nie moglam pojsc konia uwolnic od razu, gdyz ten szczyl (pies) z kolei wplątał sie zmyczą w grabie, tak skutecznie, ze latał z tymiż, ale on tym razem w panike oczywscie wpadł, więc latał bardziej.
Tylko Buka w tym wszystkim jest porządna, bo z nią zawsze to samo - pasie. Jak nie ma owiec to pasie Maupke, jak nie ma Maupki to Lolka, jakiegos czlowieka, lub w koncu krzaczek, drzewo, ławkę itp.
Aaaa są też kózki. Nie wiem tylko co to a rasa, bo są szersze niż wyższe i aktualnie łatwiej je przeskoczyć niż obejść.
Ps. są też prace przy zwierzakach - i standard - inni opisują swoję duchowe wręcz kontakty ze zwierzem, polegające głównie na byciu, głaskaniu, wspolnych zdjęciach na fejsbunia, czy karmieniu czysciutką marcheweczka tudzież odrobinką płatków, podczas gdy ja - hmmmm.... ja zajmuje się głównie odrywaniem od ziemii zamarzniętego końskiego gówna.
dziękuje, kurtyna.
howgh!
i jeszcze ilustracja - koń w wersji opętanej, tfu, oplątanej wygląda mniej więcej tak:
Kubuś - moj konski przyjaciel tak zaplątał się w linke od pastucha (że jak??? że one sie boją tych linek??? kon by sie usmial!), że gdy weszlam na padok to kon miał tę linkę wszędzie - dookoła każdego kopyta razy 5, dookoła głowy, a w tym wszystkim jeszcze wplątany jeden z palików (reszta zdeptana jego słodziutkimi nóziami) - i on wyobraźcie sobie Panstwo - nic kompletnie sobie z tego nie robil, gdyż on akurat MUSIAL wyjadac listki spod ogrodzenia..
W czasie kiedy w ogole zauwazylam cyrk z Kubusiem bylam akurat z młodym na spacerku, ale nie moglam pojsc konia uwolnic od razu, gdyz ten szczyl (pies) z kolei wplątał sie zmyczą w grabie, tak skutecznie, ze latał z tymiż, ale on tym razem w panike oczywscie wpadł, więc latał bardziej.
Tylko Buka w tym wszystkim jest porządna, bo z nią zawsze to samo - pasie. Jak nie ma owiec to pasie Maupke, jak nie ma Maupki to Lolka, jakiegos czlowieka, lub w koncu krzaczek, drzewo, ławkę itp.
Aaaa są też kózki. Nie wiem tylko co to a rasa, bo są szersze niż wyższe i aktualnie łatwiej je przeskoczyć niż obejść.
Ps. są też prace przy zwierzakach - i standard - inni opisują swoję duchowe wręcz kontakty ze zwierzem, polegające głównie na byciu, głaskaniu, wspolnych zdjęciach na fejsbunia, czy karmieniu czysciutką marcheweczka tudzież odrobinką płatków, podczas gdy ja - hmmmm.... ja zajmuje się głównie odrywaniem od ziemii zamarzniętego końskiego gówna.
dziękuje, kurtyna.
howgh!
i jeszcze ilustracja - koń w wersji opętanej, tfu, oplątanej wygląda mniej więcej tak:
Chciało się zwierzaki to musi być też odgównianie - powtarzam sobie co kilka dni sprzątając kurnik i łakę po 4 psach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Mirela.
zdecydowanie snieg jest w tej sytuacji lepszy ;) przykrywa, zakrywa, i jakos łatwiej jest! pozdrawiam :)
UsuńO Borze Szumiący! Jak się Ciebie cudnie czyta! Kobieto! WINCY!!
OdpowiedzUsuńpieknie dziekuje i pieknie zapraszam dalej! :)
OdpowiedzUsuńuch, skąd my to znamy! Wszyscy do nas przyjeżdżają i nam zazdroszczą - tak cicho, spokojnie, natura i szum lasu. HAHAHA! A u nas ciągle ciągle praca fizyczna i jest jej coraz więcej a nie coraz mniej, bo jak już się coś skończy, to konie coś zepsują. Jeśli chodzi o pastuchy, to jest to bariera mentalna i czasem przestaje działać - wtedy zbieramy stado z łąki sąsiada. Do ogólnego obrazu nędzy i rozpaczy dodałabym jeszcze plagę błota. Oraz wszechobecne kozie bobki - bo kozy (TYLKO DWIE)także nie uznają żadnych ogrodzeń ani bramek i łażą wszędzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i łączę się w bólu ;)
tak! mam kozy :D wiem, znam :D kocham moje dziewczynki, tez za to, ze zjadly choinke, ktora uratowal moj tata i zasadzil ja u mnie... oj oj, on jeszcze o tym nie wie...
Usuń