Poki co jestem bankrutem bo zamówiłam węgiel. Czasem
teraz sobie mysle, jak jak bym chciala byc z takiej rodziny z deputatem
węglowym :D
Przy okazji - pazury domywają mi sie już tylko
przy okazji wiekszego prania ręcznego :/ (a za chwilę wigilie,
sylwestry i inne bale - co ja pocznę? ;) )
Czy ja pisalam,
ze cieżko się sprząta przymarznięte końskie gówno i szuka siana pod
sniegiem? Myliłam się!!!! Teraz pada od 2 dni, żeby dojść w ogole do
konia i nie wywalić orła na błocie trzeba być zwinnym jak rosyjska
baletnica... Do tego koński obornik cudownie zwiększa swą wagę razy 5 na
oko, machnąć tym - hmmmm - żeby nie bluznąć - jest ciężko :D Do tego
teraz przy braku kapelusza na głowę lecą ciężkie,mokre kawałki. Jest też
spore ryzyko, ze imć Kubuś w przypływie czułości po prostu na człowieka
wjedzie ślizgiem błotnym. Kozy meczą - chyba chcą żebym je przez to
błoto do siana przenosiła.
Zdążyłam za to spalić część
lisci przed potopem! Przy okazji podpalily się troszkę grabie,
ogrodzenie ugasiłam od razu, więc się nie liczy, a w popiele znalazłam
łopatkę do psiej karmy, na szczęście jest metalowa, więc uznajmy, ze się
zdezynfekowala :D W sumie nie martwie się tym za bardzo, gdyż pod ręką
mam zawsze tel kom do panów strażaków, którzy są tak dzielni, ze zabrali
sobie szerszenie z psiej budy w sierpniu! Są przekonani, że jestem
wariatką, więc z pewnością z ciekawości choc na pewno mój telefon
odbiorą :)
ps - gdy to pisalam, padalo, zaraz potem cala ta mokrość została okutana mrozem - tym razem węgiel przymarzł! o losie! O tempora, o mores!! :D
ps 1/2 - a taki prezent od Kubusia! ułożyłam do zdjęcia w jedną kupę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz skomentować? Zapraszam, ale pamiętaj - nic i nikt nie zmieni mojej decyzji o pozostaniu tu, w dziczy :D pozdrawiam :)