poniedziałek, 26 grudnia 2016

Into the wild odc 666

Święta ciąg dalszy.
W drugi ich dzień Kunomańka kopnęła w kalendarz.

Nie mogę jej znaleźć, a śmierdzi tak, że nie jestem pewna czy samo przejdzie...
a za chwilkę goście..
Idę szukać dalej! jest gdzieś na poddaszu, w bardzo niedostepnych rejonach, a biorąc pod uwagę, ze poruszała się głownie w ścianach, niezbędne może być zburzenie domu.

Drodzy goście, jeśli to czytacie, bądźcie dla mnie wyrozumiali, w końcu mam żałobę!
....a na korytarzu palę kadzidła, niech będzie, ze w hołdzie Mańce! (i tak nie przestaje śmierdzieć, aaaaa!!! )

tak tak, wszystko ok, bez odbioru! w psychiatryku bez zmian.

niedziela, 25 grudnia 2016

Into the wild odc. 9736767

A co ciekawego na Wigilie...?
Jak zwykle - podczas. gdy gdzie indziej choinki, kolędy, piękne stroje itp - w  domu wariatów bez zmian! Czyli jak ogarnąć święta z psami....na wsi... w błocie...
Najpierw Maupa, ktora za Chiny ludowe nie chciala wsiasc do auta, więc na starcie zostałam obrzucona błotem, czego efektem byly eleganckie zacieki na spodniach (tak - bardzo widoczne!!! tak - po wyschnięciu bardziej!!  i tak - nie mialam sie w co przebrac ), potem jak juz owa Maupa wsiadla, a ja jakims cudem upchałam w Hultaju torby z prezentami i ruszylysmy w drogę, po jakichs 20 kilometrach rzeczona już Maupa narzygala do torby z paczkami.
Jeśli myślicie, ze to koniec przygód, to dodam, że jednym z prezentów byl domowy pasztet z fasoli i buraków (był w drugiej torbie, ktora przezornie mialam z przodu!! ) - jakieś pol godziny po położeniu go na stole ukradziony przez Panią Bukę!! Pies rezydent w panice przed dziewczynkami spędził wigilię pod stolem (mieć takich gości, toż to radość, nieprawdaż? :D ), a Buka, która aktualnie postanowiła na zimę zgubić całe futro (a co, tylko mięczaki mają futro na zimę!! ) połowę tego, co jeszcze miala zostawiła na fotelach, dywanach, krzesłach oraz ubraniu świątecznym siostry, do tego włamała się do zabawek psa - rezydenta (tego spod stołu ) i bawiła się na raz około 10 piłkami (między innymi jedna z nich z impetem poleciała w moję prezentowe kubeczki ( ale tu niespodzianka - żaden się nie stłukł!! ).
W obliczu kataklizmów postanowiłam wiec moje cud - dziewczynki zostawić na pastwę losu i ku uciesze świątecznej gawiedzi, a sama pojechałam jako testowy kierowca nowej fury Pana L w miasto, a co! hej kolęda... ;)
ps- w drodze powrotnej byl przystanek stacja benzynowa i ciąg dalszy romantycznej wigilii czyli:
- jakie miłe pieski w aucie!
- pan tam nie zagląda za bardzo, bo wszystko obrzygane! (trzeba jakos budowac nastrój świąteczny! )
- oj... biedulki
- ide placic, jakby wylazly z auta, prosze ja łapac i wrzucać z powrotem, tylko pan sie nie zaciąga tam w środku!
- tak jest!

ps 1 i pół - a że radia w ten czas nie da się słuchać, to żesmy sobie zrobily mini koncert błatnych pieśni, nie słyszałam co działo sie z tyłu więc.
Jest wielką zaletą czasem nie wiedziec...!!

kurtyna, howgh!

aaaaaa - swiatecznie, ja z kotem :D
bo każdy ma takiego kota, na jakiego sobie zasłużyl!
(alaskan husky rzygający)

piątek, 23 grudnia 2016

Into the wild 875646556

Polowanie na tygrysy!
Znaczy troche nieeee-e, a troche tak...
Kubus - kon, w ramach rozrywki zjada tasme pastuchową, ktora pieczołowicie dookola padoku przy domu rozciagnelam, bo zjadal ogrodzenie (czasem przechodzil razem  z nim, drobiazg w koncu jak sie wazy ponad pol tony, mozna sie nie zorientowac ;) ) - znaczy sie straszak taki.. bez prądu..
No więc, ja tą tasme codziennie pracowicie jak pieprzona izerska mrowka naprawiam, zwiazuje, slupki ustawiam, zbieram... a on znowu i znowu... (oplątanego taśmą Kubę już nawet na szkicu przedstawiałam )
wiec dzis - zrobilam pulapke na Kubusia! Basta! a wiec podlaczylam tasme do pastucha, znaczy sie prądem bedziem razic!!!! :D
(Bohatera? Prądem?!! )
Dziecko wrocilo z pastwiska, zżarło dawke siana i ...... znalazlam go za pastuchem!!!! znaczy miedzy taśmą a bramką... utknął... przelazłwszy...
-ale ja jeszcze się nie poddałam!
howgh!

aaaa - węgiel odmarzł!
ps - za to rano uslyszalam tylko glosne jebu-dup, Kubusia spotkanie z prądem część druga! Czasem nic tak nie cieszy w życiu jak taki drobiazg ;)
ps 1 i 2/15 - pisząc to uświadomiłam sobie, że jesli odczuwam dziwnie gorącą temperature w pokoju, to znaczy, ze jest 20 stopni :D tak tak, 20 stopni!!! Afryka w Kłopotnicy :D Udało mi sie!

ps 1 3/4 - a na polach dzis było tak:

 

wtorek, 13 grudnia 2016

Into the wild 26743756

Poki co jestem bankrutem bo zamówiłam węgiel. Czasem teraz sobie mysle, jak jak bym chciala byc z takiej rodziny z deputatem węglowym  :D
Przy okazji - pazury domywają mi sie już tylko przy okazji wiekszego prania ręcznego :/  (a za chwilę wigilie, sylwestry i inne bale - co ja pocznę? ;) )

Czy ja pisalam, ze cieżko się sprząta przymarznięte końskie gówno i szuka siana pod sniegiem? Myliłam się!!!! Teraz pada od 2 dni, żeby dojść w ogole do konia i nie wywalić orła na błocie trzeba być zwinnym jak rosyjska baletnica... Do tego koński obornik cudownie zwiększa swą wagę razy 5 na oko, machnąć tym - hmmmm - żeby nie bluznąć - jest ciężko :D Do tego teraz przy braku kapelusza na głowę lecą ciężkie,mokre kawałki. Jest też spore ryzyko, ze imć Kubuś w przypływie czułości po prostu na człowieka wjedzie ślizgiem błotnym. Kozy meczą - chyba chcą żebym je przez to błoto do siana przenosiła.

Zdążyłam za to spalić część lisci przed potopem! Przy okazji podpalily się troszkę grabie, ogrodzenie ugasiłam od razu, więc się nie liczy, a w popiele znalazłam łopatkę do psiej karmy, na szczęście jest metalowa, więc uznajmy, ze się zdezynfekowala :D W sumie nie martwie się tym za bardzo, gdyż pod ręką mam zawsze tel kom do panów strażaków, którzy są tak dzielni, ze zabrali sobie szerszenie z psiej budy w sierpniu! Są przekonani, że jestem wariatką, więc z pewnością z ciekawości choc na pewno mój telefon odbiorą :)

ps - gdy to pisalam, padalo, zaraz potem cala ta mokrość została okutana mrozem - tym razem węgiel przymarzł! o losie! O tempora, o mores!!  :D
ps 1/2 - a taki prezent od Kubusia! ułożyłam do zdjęcia w jedną kupę ;)

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Into the wild odc 378567478

Z upływem czasu, od kiedy jestem na wsi, pogłębiła się moja wiedza przyrodnicza!
Coraz więcej ptaków rozróźniam...
Np Dzięcioł Duży.
Skurwysyn.
Jakich mało.
Robi dziury w elewacji, wyciaga ocieplenie, człek się budzi rano w lipcu a za oknem pada śnieg... styropianu..
a potem te dziury opuszcza i robi nowe.
Najpierw myslalam, ze zamieszka, bo to taki piękny ptaszek - no klasyka dzięciołów! - będzie pięknie mieć swojego dzięcioła myślałam ja, durna. Ja naprawde jestem naiwna.
A teraz juz brakuje atrap kamer do wtykania w te dziury, zreszta skurwiel robi je teraz znacznie wyżej- bez rusztowania nie sięgnie nikt.
Dziki - takie miłe zwierzątka! Podobno nie robią człowiekowi krzywdy, fajne są, włochate...
Ale jak człek prowadzi kunia jedynego z pastwiska po zmroku, to banda dzików ma radoche w straszeniu! Przysięgam - one to robią z premedytacją - gonią, i ten człek, czyli ja i ten kuń, czyli  Kuba muszą spieprzać do domu biegusiem!! tup tup, stuk stuk, chrum chrum.... Ale - hmmmm, Kuba jednak potrafi biegać! cud się stał!
A jeden pan rowerzysta po przebiegnięciu mu drogi przez moją dziką wataszkę, stał w bezruchu jeszcze jakies 20 minut ;) Ruszył jak wyszłam na drogę, zeby ewentualnie mu zrobić kardiowersję...
Tak jak panu, ktory wpadł do rowu (koło drogi  jest podstępny rów! ) - ale wysiadł, powiedział do mnie " nicz sze nie sztaaaałooooo" i na... nawalony pojechał dalej.  To się nazywa "odróbka" - kara prac społecznych za jazdę po pijaku. Co drugi mieszkaniec tu ma odróbki. Wiem, bo czasem biore kogos na stopa i jak chcę być miła to zagajam rozmowę " a jak tam pańska odróbka, dużo zostało? " - i jest git, znaczy jestem już stąd!
Howgh!

piątek, 9 grudnia 2016

Into the wild odc 56536356

Smieją sie ze mnie ludzie po wsiach okolicznych.
No bo a to przyjade do sąsiada z tarczą od flexa (szlifierunia taka) bo nie moge odkrecic nijak sama (po tym kilka dni pod rząd do mnie dzwonia, czy żyje aby :D ), a to z jakims wynalazkiem do ucięcia, przerobienia itp, a to jak ostatnio - z pieńkiem, w który tak skutecznie siekiere wbiłam, ze przed 2 dni nie dala sie wyciągnąc, więc pojechalam z calym kompletem w bagazniku. Fizycznosc niektorych prac przerasta czasem  ;) Więc i czasem mam pomocnika. Miejscowy. Pomoze w drobnych pracach, chyba, ze zapije, to sie do roboty spóźni. Spóźni dzien, dwa, tydzień, miesiąc... No i trza z nim po ichniemu gadac, więc jest tak:
 "ja tu rób, ty tu idź" - znaczy "daj ać ja pobruszę a ty poczywaj!",
ale za to juz "mocno niepuść" to po prostu  " trzymaj"
(teksty autentyczne.)
Proste? Proste!
Jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi, co sie ma.

Jeszcze odnosnie prac roznych - jak wiecie od jakiegos czasu robie schody... przyszedl i czas, aby polakierowac je! Wybralam lakier, ultra mocny, czysty poliuretan, mniam! Ogarnąwszy schody, odkurzywszy, kundle wygoniwszy - bo kłaki, ogólnie - wszystko było jak nalezy, niemalże sterylnie! Ja zaczęłam malowanie, a ...... kunomańka na strychu zaczęła jakies-tam-porządki... Kurwa! Ale to nic, przed kolejną warstwą lakieru przeciez powinno się przeszlifowac schody :D
howgh!

...i jeszce rys - oto kuna Mańka, zwana kunomańką, mieszka na strychu, drapie i gryzie. Bo ma wielkie zęby i pazury! o!

czwartek, 8 grudnia 2016

Into the wild odc 3564378765

W sieci pełno jest opisów wiejskiej sielanki, opowiesci o tym, jak to pieknie jest uciec od zgielku wielkiego miasta, o pieknych zwierzaczkach słodkich, że aż wierzyć sie nie chce, o pieseczkach, kotuniuniach, kureczkach, ziółkach... o tym jak cudownie chodzi sie na spacery po łąkach (najlepiej boso), ja pięknie usiąśc i zachwycic sie naturą..
Aha.
Tak.
Nie u mnie.

Glutu, co to jak dżdżownica zapowiadał falę wymiotów - wyniesiony na zewnątrz (ha! zdazylam! ) zapomnial, ze chcial sie wyrzygąc - zwiedzał. Rzygał za to w domu, zaraz po powrocie, kiedy akurat wyszłam do kuchni.
Kubuś - moj konski przyjaciel tak zaplątał się w linke od pastucha (że jak??? że one sie boją tych linek??? kon by sie usmial!), że gdy weszlam na padok to kon miał tę linkę wszędzie - dookoła każdego kopyta razy 5, dookoła głowy, a w tym wszystkim jeszcze wplątany jeden z palików (reszta zdeptana jego słodziutkimi nóziami) - i on wyobraźcie sobie Panstwo - nic kompletnie sobie z tego nie robil, gdyż on akurat MUSIAL wyjadac listki spod ogrodzenia..
W czasie kiedy w ogole zauwazylam cyrk z Kubusiem bylam akurat z młodym na spacerku, ale nie moglam pojsc konia uwolnic od razu, gdyz ten szczyl (pies) z kolei wplątał sie zmyczą w grabie, tak skutecznie, ze latał z tymiż, ale on tym razem w panike oczywscie wpadł, więc latał bardziej.
Tylko Buka w tym wszystkim jest porządna, bo z nią zawsze to samo - pasie. Jak nie ma owiec to pasie Maupke, jak nie ma Maupki to Lolka, jakiegos czlowieka, lub w koncu krzaczek, drzewo, ławkę itp.
Aaaa są też kózki. Nie wiem tylko co to a rasa, bo są szersze niż wyższe i aktualnie łatwiej je przeskoczyć niż obejść.
Ps. są też prace przy zwierzakach - i standard - inni opisują swoję duchowe wręcz kontakty ze zwierzem, polegające głównie na byciu, głaskaniu, wspolnych zdjęciach na fejsbunia, czy karmieniu czysciutką marcheweczka tudzież odrobinką płatków, podczas gdy ja - hmmmm.... ja zajmuje się głównie odrywaniem od ziemii zamarzniętego końskiego gówna.
dziękuje, kurtyna.
howgh!


i jeszcze ilustracja - koń w wersji opętanej, tfu, oplątanej wygląda mniej więcej tak:

Into the wild odc 876544343467

czekaliście? ;)
..a przedwczoraj jedna Pani Sąsiadka powiedziała, ze jestem niespełna rozumu.
No i od przedwczoraj przemyśliwuje ten wątek, gdyż nie jestem pewna wniosków, bo:
1. przecież palę w piecu, mimo, ze nie widzę kompletnie sensu, bo oliwa JESZCZE NIE ZAMARZŁA w kuchni w tym roku.(zamarzla za to nutella, w związku z czym została przeniesiona do sypialni. Na stałe. )
2. ogarniam wszystkie podstawowe czynnosci życiowe, na przykłąd wczoraj była szamba de janeiro! (ja - nimfa błotna, w przydużej kurteczce od pana M, z rozwianym włosem i brakiem mejkapu - pytająca pana Zenka (załóżmy, że tak ma na imię ) czy "może mogę w czymś pomóc?" wiecie, szambiarka, błoto, pan Zenek - vs ja, nimfa..
3. jestem towarzyska! - bez komentarza :D poniosło mnie...
4.robię zakupy (czaję się codziennie przy oknie, ja tylko śnieg stopnieje, wskakuję w moj powóz górski, zwany pieszczotliwie hultajem i jade do be-a-drunk'a (to już Jerry - ale piekne, prawda?) , sprzątam (cięgle to samo, bo psy dbają, żebym dobrze ćwiczyla znane mi czynności zanim pójde o krok naprzód :P ) gotuję (dziś np znow był topinambur, po prostu wzięłam kilof i poszlam do ogródka.. - to do Pati, widzisz kochana, jak łatwo zdobywa sie topinambur??)

Poza zaletami, mam też wady... Największą jest mój problem alkoholowy.. Nie piję. A na wsi - to zło. Gorsze od niechodzenia do kościoła nawet ;) Myślę, ze miejscowi mogą uważać mnie za jakąś 60-ta plagę egipską...
ps - dziękuję, mam się nieźle, zostaję. tak, tak, zostaję. ;)
ps 2 - po wczorajszym przemalowaniu przez Maupke (rozczarowanie - Maupka to pies, tfu, suka znaczy sie!) moich kapci, dywanu, podłogi - dziś dopiero zauważyłam, ze ma ona (ta Maupa) białe centki  

jakby ktos nie wiedzial, szamba de janeiro Psze Panstwa:
 

Into the wild odc 564534676

jak sie mieszka na wsi i sie ma zwierza, to czlek ma zakwasy w roznych dziwnych miejscach i niekoniecznie wlasciwych robocie z dnia poprzedniego...
i tak np po przerzucaniu siana (przysiegam, rekami!!!) - zakwasy na dupie (wtf??!) po cieciu belek na bude - zakwasy na łydce... ale najlepsze jest to, ze dzis wstalam z lozka z zakwasem na ... plucach :D Nie wykluczam pobicia przez Maupe w nocy...
W piecu sie pali, ale troche slabo, tak, ze w sumie co pl godziny sprawdzam, czy ktorys kundel nie wpadł w hipotermie..
ale jest dobrze, bo miejscowi jeszcze sie nie zorientowali gdzie trzymam wegiel!
...dzis rano za to znalazlam dziwne slady na sniegu prowadzace w kierunku domu... wizja lokalna nie wykazala, zeby to byl ktorys z NASZYCH, oby to nie byl kot....
karelski pies na koty zbystrzal bowiem jak to przeczytal!

ps - kartek ani paczek w tym roku nie bedzie, nie dotre na poczte, a Kuba (jego wysokosc koń )... nadal nie dziala! ;)
ps 2 dzis bohatersko spod bramy zabralam paczke, ktora kurier w panice porzucil wczoraj (jakos dotarl, skubaniec ;) ) -
ps 3 jest jedna dobra dusza na swiecie, ktora mnie od poczatku wspiera w zyciu na wsi - moja ciocia - przyszla paczka: jakies 100 par skarpet (teraz nie musze prac, po prostu moge brudne porzucac :D ) i 2 wiadra cukierkow toffi !! Priorytety, ludzie, priorytety!!!! (ciotka czasem przesyla tez w paczce wędzone świńskie uszy, bo u niej na targu są a u mnie nie, oby sie tylko Pan Tadeusz nie dowiedzial, bo mi tych paczek nie będzie donosil ;)
howgh!


Rys nr 1- tak wyglada karelski pies na koty przeczytawszy o tym, ze domniemywam obecnosc kota na terenie!

Into the wild odc 7636534532

Zasypalo. Jak pisalam. Teraz zeby nakarmic roslinozerne, musze najpierw:
1. przejsc przez zaspy
2. zlokalizowac odpowiednia sterte
3 rozdrapac pazurami snieg
4. stwierdzic, ze to nie ta sterta - to akurat spryzmowany gnoj,
5 przekopac sie dalej
6. zaladowac siano na plecy i zaniesc z powrotem przez zaspe, uwazajac coby nie wpasc w ktoras z dziur wykonanych przez moje cud-zwierzatka. (one oczywiscie z zapartym tchem obserwuja te moje wyprawy, wszystkie 3 przy bramce, w rzedzie. ciekawe... cierpliwe.... - widzieliscie kiedys jak sie psy potrafia tarzac ze smiechu jak sie czlek wypierdoli? )

w nocy ogolnie karmi się gorzej, bo poza ww. to jeszcze trzeba zlokalizować obiekty do nakarmienia. Kuba zazwyczaj zawsze lokalizuje sie sam (ba, nawet powiedzialabym materializuje natychmiast w bliskim sasiedztwie żeru!), ale sprobujcie nie zakląć szpetnie na nagły widok 2 par szatańskich kozich oczu...
(czasem je liczę, zeby sie ktos "na sępa" nie załapał! )
Swoja drogą ktos sie mnie pytal niedawno czy ja sie nie boje tak... bo jak czlowiek sie naoglada filmow... ale nie, nie boje sie, po prostu jak łażą wampiry, to ja już w domu zostaje. Dziki też. Znaczy się one tez zostają w domu. Nie moim, w moim tylko Kuba. (wiecie - Kuba = kon, ten co ma zakaz. )
aaaaa no i sprawa kapelusza... sa dwie grupy kapelusznikow - ci, z ladnymi, czystymi i pieknymi (przewaznie nosza do tego szysciutkie kowbojki i dzinsy marki Bosh ) no i ci.... hmmm... drudzy. czyli ja. bo sprobujcie kiedys gnojem porzucac przy choc lekkim wietrze bez kapelusza. jeszcze jak do tego lekko mży.
Bez odbioru - choc jesli piszę, znaczy, ze trwam na posterunku!
Chyba, ze mnie zamkną. Ale nie dojadą - przeciez zasypało :D
howgh!

Into the wild odc 437862615654

- dzis przetestowalam piec pod nowym kątem... nie, nie da się palic w piecu konskim gownem!
Nad ranem Maupka za to zaklinowala sobie glowe w ramie lozka - nie mam pojęcia jak ją tam wsadziła, bo juz szłam po szlifierunie, zeby kundla uwalniac, ale dałysmy rade! i zasypuje nas czyli auto moje ma zimową przerwę, bede pisac jesli skonczy mi się chleb! bo Kuba mowi ze mam sie pałować i on nigdzie do zadnego sklepu nie bedzie łąził i chuj! (Kuba to koń, pasożytniczy... )
a ja buduję budę - co z tego wyjdzie nie wiem. poki co mam konstrukcję, a psy okazują jakies dziwne zainteresowanie tym "czyms", hmmm....
"living in the moonlight, I feel so safe and so secure" ...
bez odbioru,
howgh!

into the wild odc 234354

czyli zostałam bez pieca, na zewnątrz -5, sypie śnieg.. Drzwiczki, ktore zostały zdewastowane, a które zamówiłam nowe, nijak nie chcą wejśc na zawiasy, czekam na pomoc, moze nadejdzie...
Kurierzy jeszcze docierają. Zaczynamy chyba ostrzejszy trening zaprzęgowy, tak na wszelki wypadek.....
dzis proszę nie wkurwiać.
ani nie przyjezdzac w odwiedziny w tekstem: "moja żona to by tu nie przyjechała". lubie moje pająki!
Trzeba mieć jaja, ale prorocy je amputowali, w babilonie zdrada.
Ekskomunika mi nie straszna za to, howgh!