Kto sledzi profil fejsbuniowy, ten wie, ze troszke ganiam z psami, tak jakby zaprzęgowo.
Tyle, ze moje psy są specjalne.. a raczej specjalnej troski...
Podczas gdy normalny maszer zapina swoje psy i wyrusza na wyprawę, u nas wygląda to czasem tak:
Wychodzimy z domu, niby wszystko ok, psy ładnie dały sie poubierać w szelki, dziś chcę zapiąć nowego, robimy trójeczkę, a więc
przepinam
liny, zapinam do nich psy, Pani Buka zna się na lataniu nie od dziś, a
więc to ona leci na pozycje lidera, wheel dogs to Maupka (alaskan, wie o
co chodzi w tej robocie) i nowy - Glutu, haszczako-podobny, kumaty
koleżka!
i cóż się dzieję w naszym zaprzęgu? Cuda!
Pani
Buka dostaje nagłego ataku kurwicy, lata w kółko, głownie dopadając
Maupiszona, ta z kolei już nie chce biegac, bo ona juz chce do domu
(troche ją rozumiem, bo ruda menda naprawdę jej uprzyksza życie), nowy,
ktory na początku ma parcie na bieg i stoi w gotowosci - widząc scenę z
Buką przestaje kumać cokolwiek i zaczyna latać z nią, liny splątane,
burdel na śniegu! Sanie stoją, raczej popychane do tyłu niż cokolwiek
naprzód, zresztą na komendę naprzód - hike, Buka ma nowe ataki, ona już
nie biega jak durna, ona już fruwa, wydając z siebie dźwięki jakie
wydaje orka w rui, Maupka znika w sobie, Nowy nadal nie kuma, ale
zaczyna mu sie podobac taki rodzaj treningu, w koncu to szczeniak...
Good mush mówili, kurwa.
następny trening po dwóch głębszych!
...albo trzech..?
:D
OdpowiedzUsuńWidziałam Cookie w akcji wiem co potrafi :)ale i taj jest cudowna .Uściski dla wszystkich
OdpowiedzUsuń